Zamek w Ogrodzieńcu był moim głównym celem w trakcie naszego zamkowego tour. Niestety wybrałam chyba najgorszy z możliwych dni do zwiedzania czyli podczas weekendu majowego, a dokładnie 3 maja kiedy na zamku miały odbyć się pokazy konne osadzone w realiach XVII w. Gdybyśmy trafili tam w innym okresie pewnie byłabym nim zachwycona, niestety stało się zupełnie inaczej i była to jedna z moich najgorszych zamkowych wizyt. Głównym powodem była przeogromna ilość osób odwiedzająca w tym samym czasie zamek. Zalezienie miejsca parkingowego graniczyło z cudem. „Parkingi” będące podwórkami okolicznych mieszkańców były pełne. Udało się nam w końcu znaleźć jakieś miejsce i mimo sporej odległości od celu postanowiliśmy się jeszcze nie zniechęcać. Cała długa droga prowadząca do zamku obstawiona była kramami z tandetą, jedzeniem i innym badziewiem. Kompletnie nie nasze klimaty, ale ale przeciskamy się przez tłuszczę i idziemy dalej. Niestety na zamku nie było lepiej, wszechobecna tandeta znajdowała się nawet na jego dziedzińcu. Ludzi było tyle, że mogłam zapomnieć o pustym kadrze i starałam się robić zdjęcia tak, aby była na nich jak najmniejsza ilość osób, które potem będę musiała usunąć w Photoshopie. Do tego momentami przy przejściach robiły się takie zatory, że trzeba było stać przez kilkanaście minut, żeby w ogóle ruszyć do przodu (z tego powodu darowaliśmy sobie wejście np. do sali tortur). Postanowiliśmy uciekać stamtąd jak najszybciej, olewając pokazy, które pewnie okazałyby się na tym samym poziomie co sprzedawane naokoło pamiątki.
Więcej na temat zamku tutaj.
Dla porównania zdjęcie „oryginalne” , po drugiej, niewidocznej stronie dziedzińca również nie brakowało sprzedawców.
Na koniec zdjęcie z garstką osób